Australijsko-polski finał Orlen Oil FIM SGP of Poland - Warsaw. Na PGE Narodowym do końca szansę na historyczny dla naszego żużla sukces mieli Patryk Dudek i Dominik Kubera. Triumf odnotował jednak niemal nieomylny przez cały wieczór Jack Holder.
Już po raz dziewiąty żużlowa śmietanka przybyła do Warszawy, aby ścigać się na największym i najpiękniejszym polskim obiekcie sportowym. Tor, rzecz jasna, układany, nazywany również w nomenklaturze speedwaya sztucznym i co ciekawe, będący najkrótszym w historii całej ery Grand Prix, czyli cyklu imprez organizowanym od 1995 roku. W sobotni wieczór zawodnicy jeździli bowiem w lewo na owalu mierzącym zaledwie 266,5 metra.
Około 50 tysięcy kibiców w zdecydowanej większości marzyło o tym, aby w końcu po biegu finałowym na listę zwycięzców na PGE Narodowym wskoczył któryś z reprezentantów Polski. Na podium w poprzednich latach stanęło ich pięciu, lecz żaden na pierwszym stopniu. Teraz o moment chwały dla naszego speedwaya walczyli Bartosz Zmarzlik, Dominik Kubera oraz Patryk Dudek, który otrzymał na Orlen Oil FIM SGP of Poland - Warsaw "dziką kartę".
Spośród naszych reprezentantów najlepiej zaczął jazdę ten trzeci, mając po dwóch seriach 5 punktów w dorobku i "na rozkładzie" obu rodaków. Najpierw Dudek wybronił drugą pozycję przed mającym kłopoty z prędkością Zmarzlikiem, a potem po świetnym starcie uciekł po pewne zwycięstwo wtedy, kiedy ostatni docierał do mety Kubera. Przy czym wcześniej najmłodszy z "Biało-Czerwonych" zgarnął pełną pulę, także szybko mknąc po znakomitym wyjeździe spod taśmy.
W trzeciej serii z jeszcze większą uwagą zerkaliśmy na coraz bardziej potrzebującego punktów Zmarzlika, który zarazem przechodził na pola wewnętrzne. Postanowił też zmienić motocykl. Polak słabiej wystartował, lecz zawalczył na pierwszej prostej, usadawiając się na drugiej lokacie. Na czwartą spadł Kubera, co oznaczało, że jeden i drugi mają na koncie tylko po 3 "oczka" i tym samym skazali się na walkę do końca o to, aby wskoczyć do fazy półfinałowej.
Dudkowi, który miał od nich dwukrotnie większy dorobek, też jednak powoli uciekał bezpośredni skok do finału. A to dlatego, że brylowali od samego początku Jack Holder, Fredrik Lindgren i Brady Kurtz. Pierwszy, niepokonany w pierwszych czterech seriach, rewelacyjnie korzystał z linii wewnętrznych, drugi w swoim stylu hasał nieco bliżej bandy, a trzeci dobrze startował i dokonywał trafnych wyborów na kolejnych kółkach.
W wyścigu czternastym doszło do starcia Lindgrena z Kurtzem, którzy walczyli o pierwszą pozycję. Szwed na drugim okrążeniu atakował Australijczyka i ten upadł. Decyzja o wykluczeniu 39-latka przez sędziego Craiga Ackroyda była zapewne kontrowersyjna, natomiast pomogła nie tylko jemu rywalowi, ale też Dudkowi. W powtórce Polak popisał się na dystansie, mijając Kurtza i tym samym przedłużając szansę na miejsce w TOP2 tabeli w fazie zasadniczej.
Nawierzchnia z początku współpracowała z zawodnikami i nie sprawiała im psikusów, przy czym z czasem zaczęła się psuć, co akurat w przypadku torów układanych nikogo specjalnie nie dziwiło. Nie stan owalu doprowadził jednak do dramatycznego upadku w piętnastej odsłonie wieczoru. Krótko po starcie Jason Doyle, zwycięzca GP Polski na tym stadionie sprzed roku, zahaczył o Maxa Fricke'a i z dużą siłą uderzył w dmuchaną bandę na pierwszym wirażu.
Do indywidualnego mistrza świata z 2017 roku wyjechała po chwili karetka. Opatrywanie reprezentanta Australii na torze przez medyków trwało bardzo długo, co zwiastowało odniesienie poważnego urazu. Ten został nieoficjalnie potwierdzony przez reporterów stacji Eurosport. U mocno cierpiącego z bólu Doyle'a podejrzewa się złamanie lewego uda.
Druga odsłona pechowego wyścigu ułożyła się pomyślnie dla Kubery, który odniósł wygraną, robiąc krok w stronie pierwszej dziesiątki. Również w czwartej serii "trójkę" zgarnął w końcu Zmarzlik, ale po jakże wielkim wysiłku. Prowadził z Polakiem po starcie... będący bez punktu Jan Kvech, czyli zwycięzca piątkowego sprintu. 30-latek gnał za Czechem, mijając go na samej mecie. A jeszcze tuż za nią rywal mistrza świata upadł, na szczęście niegroźnie.
Zmarzlik poszedł za ciosem i na koniec zasadniczej części turnieju odniósł drugi triumf, tym razem prowadząc od startu do mety. Ostatecznie pewnie wjechał więc do półfinału, gdzie znaleźli się również pozostali Polacy, z których najskuteczniejszy był Dudek. Co ciekawe, Kuberze niedużo, bo 6 punktów wystarczyło do tego, aby mieć jeszcze możliwość wyboru pola startowego, ponieważ uplasował się na ósmej lokacie. Niemniej 26-latek miał sporo do myślenia. Oprócz dwóch zwycięstw przy jego nazwisku widniały trzy zera.
Żużel potrafi być nieprzewidywalny, co pokazał pierwszy półfinał. Trochę zamieszało się na pierwszym wirażu pomiędzy bardzo równo jadącym od początku zawodów Andrzejem Lebiediewem a Zmarzlikiem, jadących z pól wewnętrznych. To wszystko było wodą na młyn dla Kubery, który sprytnie objął prowadzenie i nie dał się dopaść w polu Łotyszowi. Było wobec tego jasne, że tysiące fanów do końca będzie wierzyć w sukces Polaka w Warszawie.
A co więcej... szanse na historyczne zwycięstwo i "Mazurka Dąbrowskiego" wzrosły, bo druga półfinałowa gonitwa ułożyła się idealnie dla Dudka. "Dzika karta" na ten turniej wspaniale wystartowała, nie dając się dogonić nieco lepszemu w drugiej połowie zmagań Robertowi Lambertowi i Lindgrenowi, z którego po wspomnianym wykluczeniu trochę zeszło powietrze.
W finale na rywali czekały już rewelacyjnie prezentujące się w chłodny sobotni wieczór "Kangury". Był to Holder, który w podstawowej części drugiej tegorocznej rundy GP stracił tylko punkt - w pojedynku z Kurtzem. Ten właśnie drugi z australijskich lewoskrętnych potwierdzał, że postanowił w tym sezonie wyważyć drzwi z napisem "Grand Prix", gdyż mowa jest o debiutancie w roli pełnoprawnego uczestnika cyklu. Tymczasem zarówno w Landshut, jak i w Warszawie nie potrzebował on półfinału, żeby znaleźć się w najważniejszym wyścigu.
Mieliśmy wobec takich rozstrzygnięć australijsko-polski finał, pierwszy w takiej konfiguracji od początku ery GP. Dobry start miał w nim Dudek, ale to bezsprzecznie najlepszy i najrówniejszy przez cały turniej Holder pomknął do mety po drugie w karierze zwycięstwo w rundzie GP. Przy okazji odgonił demony sprzed dwóch lat, kiedy triumf na PGE Narodowym odebrało mu tak na dobrą sprawę przerwanie biegu wskutek upadku rywala. Za nim dotarł do mety Kurtz zaliczający dzięki temu życiowy sukces, tj. pierwsze w karierze podium w zawodach takiej rangi. Z kolei Dudek powtórzył warszawskie osiągnięcie sprzed sześciu lat.
Wyniki GP Polski w Warszawie:
1. Jack Holder (Australia) - 17 (3,3,3,3,2,3) - 20 pkt GP 2. Brady Kurtz (Australia) - 15 (2,3,3,2,3,2) - 18 3. Patryk Dudek (Polska) - 11+3 (2,3,1,3,1,1) - 16 4. Dominik Kubera (Polska) - 6+3 (3,0,0,3,0,0) - 14 5. Andrzej Lebiediew (Łotwa) - 11+2 (2,1,3,2,3) - 12 6. Robert Lambert (Wielka Brytania) - 9+2 (1,2,1,2,3) - 11 7. Fredrik Lindgren (Szwecja) - 10+1 (3,2,3,w,2) - 10 8. Bartosz Zmarzlik (Polska) - 9+1 (1,0,2,3,3) - 9 9. Max Fricke (Australia) - 6+0 (3,1,2,0,0) - 8 10. Anders Thomsen (Dania) - 6+0 (2,2,0,1,1) - 7 11. Mikkel Michelsen (Dania) - 6 (1,2,0,1,2) - 6 12. Jason Doyle (Australia) - 5 (0,3,2,u/-,-) - 5 13. Daniel Bewley (Wielka Brytania) - 5 (1,1,1,0,2) - 4 14. Jan Kvech (Czechy) - 3 (0,0,0,2,1) - 3 15. Martin Vaculik (Słowacja) - 3 (0,1,2,w,0) - 2 16. Kai Huckenbeck (Niemcy) - 2 (0,0,1,1,0) - 1 17. Mateusz Cierniak (Polska) - 1 (1) - 0 18. Bartłomiej Kowalski (Polska) - 1 (1) - 0
Bieg po biegu: 1. (56,88) Kubera, Lebiediew, Michelsen, Huckenbeck 2. (55,18) Lindgren, Thomsen, Lambert, Kvech 3. (55,15) Holder, Dudek, Zmarzlik, Doyle 4. (55,19) Fricke, Kurtz, Bewley, Vaculik 5. (54,80) Kurtz, Lambert, Lebiediew, Zmarzlik 6. (54,77) Doyle, Michelsen, Bewley, Kvech 7. (54,61) Dudek, Thomsen, Vaculik, Kubera 8. (54,52) Holder, Lindgren, Fricke, Huckenbeck 9. (54,52) Lebiediew, Fricke, Dudek, Kvech 10. (54,63) Holder, Vaculik, Lambert, Michelsen 11. (54,38) Lindgren, Zmarzlik, Bewley, Kubera 12. (54,10) Kurtz, Doyle, Huckenbeck, Thomsen 13. (54,31) Holder, Lebiediew, Thomsen, Bewley 14. (54,12) Dudek, Kurtz, Michelsen, Lindgren (w/su) 15. (54,97) Kubera, Lambert, Cierniak (Doyle u/-), Fricke 16. (55,25) Zmarzlik, Kvech, Huckenbeck, Vaculik (w/u) 17. (55,17) Lebiediew, Lindgren, Kowalski, Vaculik 18. (55,10) Zmarzlik, Michelsen, Thomsen, Fricke 19. (53,72) Kurtz, Holder, Kvech, Kubera 20. (54,06) Lambert, Bewley, Dudek, Huckenbeck
Półfinały: 21. (54,64) Kubera, Lebiediew, Zmarzlik, Fricke 22. (54,47) Dudek, Lambert, Lindgren, Thomsen
Finał: 23. (54,81) Holder, Kurtz, Dudek, Kubera
źródło: SportoweFakty.wp.pl |